Hej! Listopad!, to już nie przystoi, że słońce ciągle tak w kącie stoi.

Swą ołowianą powłoką Nas przytłoczył, czasem mroził uszy, często buty moczył.

Piątego, czwartego z sali Nas nie puścił, tylko trzeciego promyk Słońca Nam rzucił.

Tego dnia zaczęliśmy trening na dużej Sali, ale przyszli „więksi” i Nas "wygnali".

To oczywiście żart, ale co fakt, to fakt - piłkę mieli olbrzymią, a później jeszcze Duży Pan z piłką jak dynią:). Tak, tak, to Kin-Bal i Rugby Tag.

W naszej szkole odbywało się Lokalne Spotkanie Edukacyjne - szkolenie „Małego Mistrza”.

Na dalszą część - grę trójkami w unihokeja, bo wcześniej tylko gimnastyka, gdzie, jak poprzednio - „… ciężkie oko się odmyka…”, przeszliśmy na mniejszą salę niemal o połowę. Daję głowę. Potem znów przebieżka z małej na większą i gramy dalej w unihokej.

Dzień następny - Święto Szkoły, „walki” rano, potem okrągły stół sportowy, no i na koniec trening MultiSportowy - sprawność i siatkówka.

Dnia piątego bolą Nas już ręce, bolą też i nogi, więc Nasz trener dał Nam farbki i wymyślił doping! Po ćwiczeniach podań w trójkach unihokejowych stoczyliśmy nowy bój, bój dopingowy, a na koniec koszykówka w pomazanych już koszulkach:).