Szkoła Podstawowa nr 11 im. Mikołaja Kopernika w Słupsku
Menu
- Start
- Aktualności
- Dyrekcja
- Kadra szkoły
- Kalendarium
- Historia szkoły
- Model Absolwenta
- Misja i Wizja Szkoły
- Multimedia
- Obwód szkoły
- Kontakt
Dokumenty
Wycieczka w okolice Zakopanego
WITOJCIE !!!
Pewnie Was zdziwi moje przywitanie, ale tak właśnie mówią górale…
Chciałam Wam opowiedzieć o szkolnej wycieczce w okolice Zakopanego, która odbyła się w dniach 20 - 25 maja 2012 roku. Organizatorem była pani Iza Kałuża, która już od października roztaczała przed nami wizje pięknych górskich krajobrazów. Nie sposób było oprzeć się jej opowieściom, więc niektórzy z nas (całkiem spora grupa, bo aż 45 osób), postanowili zobaczyć wszystko na własne oczy…
Dnia 20 maja o godzinie 22.00 zebraliśmy się przed szkołą uśmiechnięci i ciekawi co nas czeka w nadchodzącym tygodniu. Nasi opiekunowi już na nas czekali, sprawdzili obecność i mogliśmy zająć miejsca w autokarze. Pierwszy etap podróży zajął nam całą noc, dopiero o godzinie 9.00 dojechaliśmy do Oświęcimia, żeby zobaczyć największy w Europie hitlerowski obóz zagłady Auschwitz- Birkenau. Tam uświadomiliśmy sobie do jakich okropności zdolny jest człowiek, z przerażeniem patrzyliśmy na umęczone twarze ofiar obozu i słuchaliśmy słów przewodnika. Obrazy wychudzonych dzieci, komór gazowych, odzieży, butów i innych rzeczy odebranych ofiarom na długo pozostaną w naszej pamięci. Wzruszeni zapaliliśmy znicz pod ścianą śmierci a w naszych głowach narastał krzyk: NIGDY WIĘCEJ!!! Mamy nadzieję, że okropności II wojny światowej już nigdy się nie powtórzą.
Następnie, po drodze do miejsca naszego zakwaterowania, pojechaliśmy do Wadowic, miasteczka pięknie położonego wśród wzgórz, gdzie urodził się Karol Wojtyła, późniejszy Jan Paweł II. Tam mogliśmy zobaczyć dom naszego wielkiego rodaka, a przede wszystkim zjeść zachwalane przez niego kremówki. Potem marzyliśmy już jedynie o tym, żeby pojechać do naszego pensjonatu, wymyć się i odpocząć. To naprawdę był długi dzień…
Następnego dnia obudziły nas panie (stanowczo za wcześnie) i piękna pogoda za oknem. Po pysznym śniadanku wsiedliśmy do autokaru i pojechaliśmy do Doliny Kościeliskiej. Na mapie trasa, którą mieliśmy przejść wyglądała tak niewinnie… Jeszcze nie wiedzieliśmy, że nasi opiekunowie są niezmordowani i to co na mapie wygląda niepozornie, w rzeczywistości nie jest z pewnością mało męczącym spacerkiem. Tego dnia przeciskaliśmy się przez jedyną w Polsce oświetloną Jaskinię Mroźną, doszliśmy aż do schroniska na Hali Ornak a w drodze powrotnej weszliśmy do pięknego wąwozu Kraków, gdzie w zacienionym miejscu leżał jeszcze zlodowaciały śnieg. To nie był koniec atrakcji w górach, ponieważ kiedy doszliśmy do końca wąwozu, naszym oczom ukazała się pionowa drabinka po której, jak się okazało, mieliśmy się wspiąć, żeby zwiedzić kolejną jaskinię. Przyznam, że nie wiem jak nasi opiekunowie to zrobili, ale wszyscy, nawet osoby bojące się wysokości, weszli po tej drabinie, potem jeszcze wspinali się po łańcuchach, by wreszcie z latarkami w rekach przejść przez Smoczą Jamę. Fajnie było tak iść niemalże po omacku i móc pokonać własne lęki oraz słabości. Byliśmy z siebie tacy zadowoleni, nawet myśl o zmęczeniu spadła gdzieś na dalszy plan. Po wyjściu ( a raczej wdrapaniu się po stromej skale) z jaskini, skierowaliśmy się w stronę parkingu, by autokarem pojechać do centrum Zakopanego. Panie rozumiały naszą potrzebę zrobienia zakupów, przecież każdy chciał przywieść sobie jakąś pamiątkę… Myśleliśmy, że jak na jeden dzień, dosyć było już atrakcji, ale gdzież tam…, panie miały inne plany (swoją drogą, skąd one mają tyle sił?) i po kolacji zapędziły wszystkich na dyskotekę. Niektórzy nie byli zachwyceni, po prostu chcieli odpocząć, ale już po chwili, dzięki świetnym pomysłom naszych opiekunów, wszyscy bawili się znakomicie. Panie zorganizowały dla nas konkursy z nagrodami i- uwierzcie mi- było bardzo zabawnie.
Słuchajcie, mogłabym ze szczegółami opisywać każdy kolejny dzień. Codziennie czekało nas mnóstwo atrakcji i przygód. Byliśmy na Słowacji w Jaskini Lodowej, gdzie wędrowaliśmy po gigantycznym lodowcu mającym 27 metrów wysokości, potem szliśmy jednym ze szlaków Słowackiego Raju, parku w którym przepiękne wąwozu wyrzeźbiła rzeka Poprad i gdzie zabłądziliśmy… na szczęście szybko odnaleźliśmy właściwy szlak .Żeby odpocząć po trudach wędrówki, pojechaliśmy do parku wodnego w Popradzie, gdzie szaleliśmy na zjeżdżalniach lub grzaliśmy zmęczone mięśnie w basenach z wodami termalnymi.
W czwartek, kiedy w planach mieliśmy zdobycie Giewontu, zepsuła się pogoda. Najbardziej zawiedziona była pani Iza Kałuża, wielka pasjonatka górskich wędrówek. Przewodnik podjął decyzje o zejściu ze szlaku i dobrze, bo w dolinie Strążyska dopadła nas burza z ulewnym deszczem. Udało nam się jednak zobaczyć Wielką Krokiew- zwaną potocznie skocznią Małysza. Stojąc u jej podnóża ze strachem patrzyliśmy w górę, gdzie skoczkowie biorą rozbieg. W telewizji nie widać, że skocznia jest taka duża… Tego dnia pojechaliśmy też na basen w Zakopanem, co było sporą niespodzianką, bo myśleliśmy, że będziemy mogli poszaleć w wodzie podczas wycieczki tylko jeden raz. Wieczorem odbyła się też kolejna dyskoteka, znowu z atrakcjami i bardzo śmiesznymi konkursami. Wielki plus dla całej grupy za zaangażowanie i poświęcenie podczas szukania fantów. Przed pójściem spać, panie zabrały nam pasty do zębów, żebyśmy się w tę ostatnią noc nimi nie wysmarowali, ale i tak nie udało się uniknąć niespodzianek, bo ktoś (mimo przeprowadzonego śledztwa do dziś nie wiemy kto!) powyciągał nasze buty z pokojów, powiązał sznurowadła i powiesił je na korytarzach. To było bardzo śmieszne, zwłaszcza, że rano musieliśmy się bardzo spieszyć z pakowaniem i sprzątaniem… Wielu z nas chciałoby dorwać tego dowcipnisia…
W piątek po śniadaniu, odebraniu prowiantu na drogę i pożegnaniu z panią Tereską (przemiłą właścicielką pensjonatu) „zapakowaliśmy” się do autokaru, by rozpocząć podróż w stronę ostatniej atrakcji wycieczki- kopalni soli w Wieliczce. Dziwnie czuliśmy się chodząc solnymi korytarzami (próbowaliśmy- ściany naprawdę były słone), oglądając rzeźby wykonane z soli czy próbując solanki. Ciężko było uwierzyć, że wszystko co widzimy, naprawdę jest z soli. To było niesamowite…
I tak po pięciu wspólnie spędzonych dniach trzeba było się rozstać, a to nie było łatwe. Polubiliśmy się i spodobała nam się ta wyprawa. Było super. Oczywiście, byliśmy zmęczeni, bo opiekunowie zaaplikowali nam niezłą dawkę codziennych marszów po szlakach, ale warto było. Widoki- jak obiecywała pani Kałuża- niesamowite i przepiękne i te dodatkowe atrakcje…dyskoteki, konkursy, quizy z nagrodami…ech, chciałoby się to przeżyć jeszcze raz. Mam nadzieję, że w przyszłym roku nauczyciele znów będą chcieli z nami pojechać. Niecierpliwie czekamy, co też pani Iza Kałuża dla nas wymyśli- jakie szlaki, jakie ciekawe miejsca będziemy mogli poznać? I jeszcze jedno- warto było pojechać, bo lepiej się poznaliśmy, lepiej też poznaliśmy naszych opiekunów, których codziennie widujemy na lekcjach. Znamy również nasze lęki i słabości- a co najważniejsze- umiemy je pokonać. No i przede wszystkim świetnie się bawiliśmy!
Zapraszamy uczniów do udziału w wycieczce w przyszłym roku. Szukajcie informacji na stronie naszego gimnazjum lub u pani Izy Kałuży.
UCZENNICA